Pochłaniacz to książka od której zaczynam swoją przygodę z Katarzyną Bondą, autorką która została hucznie okrzyknięta królową polskiego kryminału. Z natury, dosyć sceptycznie podchodzę do lektur wokół których jest aż tyle szumu medialnego i totalnych zachwytów. Nie lubię rozczarowań ( jak w przypadku Dziewczyny z pociągu), więc tym razem podeszłam do książki bez jakiś większych oczekiwań. Mimo że 672 strony ( Fuck damn it!) trochę mnie odstraszały, powieść pochłonęła mnie do takiego stopnia, że tytuł nabrał dla mnie nowego znaczenia 😉 .
Historia rozpoczyna się w 1993, kiedy w niejasnych okolicznościach ginie nastoletnie rodzeństwo. Wszelkie szczegóły tych zdarzeń owiane są tajemnicą, sprawa zostaje zamknięta. Po czym przenosimy się w czasie o 20 lat i spotykamy tych samych bohaterów. Krok po kroku autorka przeprowadza nas przez kolejne etapy śledztwa. Poznajemy coraz więcej detali dawnej zbrodni, ale też i nowej, być może powiązanej z poprzednią. Napięcie dawkowane jest powoli i ma to jakiś swój urok. Nie ciągnie się, ale naprowadza czytelnika na różne tropy, aby po kilku stronach zdezorientować i zgrabnie przerzucić podejrzenia na inną osobę. Opisy są bardzo szczegółowe i każdego bohatera poznajemy dokładnie, mimo to żaden z nich nie wydaje się być poza podejrzeniami. Każdy coś ukrywa i ma coś na sumieniu. Warto dodać, że bohaterów jest co najmniej 10, więc w pewnym momencie to całe zamieszanie zaczyna być męczące. Łatwo się w tym wszystkim pogubić. Tym bardziej, że przeszłe zdarzenia cały czas przenikają się z teraźniejszymi. Kiedy już wydawało mi się, że znam rozwiązanie zagadki, autorka szybko wyprowadzała mnie z tego poczucia.
Oprócz kryminalnego wątku, mamy tu również sporo informacji o prywatnym życiu bohaterów. Szczególne zainteresowanie wzbudza główna postać Saszy – policyjnej profilerki. Dotąd niewiele wiedziałam o tym zawodzie, jednak Katarzyna Bonda przedstawiła temat na tyle skrupulatnie, że miałam poczucie niesamowitego realizmu.
Reasumując, książka może się wydawać zbyt rozwlekła, zagmatwana a przez to nudna. Jednak mnie wciągnęła. Bardzo szybko wpadłam w specyficzny klimat tej powieści i już zabieram się za kolejną część – Okularnika. Mam nadzieję, że też mnie nie zawiedzie!
Tak przy okazji, zobaczcie jak pięknie dopasowałam manicure do okładki 😉